Cena emisyjna jest elementem łączącym
przeciwstawne interesy emitenta i inwestorów. Dom maklerski musi
pogodzić rozbieżne zainteresowania obu stron rynku.
Z jednej strony mamy do czynienia z
przeszacowanymi na ogół oczekiwaniami dotychczasowych akcjonariuszy
spółki, bazujących często na tradycyjnych metodach wyceny i
przypisujących nadmierne znaczenie księgowej wycenie aktywów
(nieruchomości, linii technologicznych, itp.), z drugiej zaś z
agresywnymi żądaniami inwestorów, którzy oczekując
ponadprzeciętnych stóp zwrotu i kierując się ostrożnością
inwestycyjną, skłonni są zaniżać faktyczne możliwości
generowania zysku przez spółkę oferującą akcje.
Pozycja inwestorów jest w tej
konfrontacji często silniejsza, ponieważ na ogół emitent jest
bardziej zdeterminowany w swoich potrzebach kapitałowych, a
inwestorzy mają szerokie możliwości inwestycji alternatywnych. W
szczególności mogą inwestować w podobne spółki, które są już
notowane publicznie. Bieżące wyceny takich spółek ograniczają
możliwość ustalenia ceny emisyjnej, która odbiegałaby znacząco
od kursów giełdowych podobnych spółek (oczywiście z
uwzględnieniem dyskonta emisyjnego). W związku z tym w ostatnim
czasie decydujące znaczenie ma głos rynku.
Budowanie książki popytu (book
building) to proces, który jest przeprowadzany wśród inwestorów
instytucjonalnych i polega na zbieraniu deklaracji dotyczących
wielkości pakietów akcji, które zamierzają nabyć w ofercie
publicznej oraz proponowanej ceny, mieszczącej się w ramach
wyznaczonych widełek cenowych. Na podstawie book building ustalana
jest ostateczna cena emisyjna. Powinna być ona określona tak, aby
uzyskać pewien nadmiar zamówień w stosunku do liczby oferowanych
akcji, co spowoduje przeniesienie się części popytu na rynek
wtórny i gwarantować będzie stabilne zachowanie kursu podczas
pierwszych notowań.
Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń